W sobotę, 31 października, miał miejsce tragiczny wypadek samochodowy, bowiem zginęła w nim uczennica naszej szkoły - Maja Olkowska z klasy 3D. Miała zaledwie 18 lat.
Mury naszej szkoły przekroczyła po raz pierwszy, przepisując się w drugiej klasie do Gimnazjum nr 3. Następnie zdecydowała się na kontynuację nauki w naszym ówczesnym Zespole Szkół. Pojawienie się jej w placówce było wynikiem przeprowadzki z Koszalina. W tym relatywnie krótkim czasie zdążyła nawiązać wiele znajomości i przyjaźni. Odcisnęła piętno w życiu wielu osób, a my te wspomnienia o niej będziemy pielęgnować po to, by ją zapamiętać taką, jaką była.
Jak jednym słowem ją określić?
Oryginalna. Taka była na pewno, nie oznacza to jednak, że była alternatywką lub kimś tego rodzaju. W jej wyglądzie i stylu było coś, co pozytywnie ją wyróżniało, trudno to jakkolwiek opisać bądź określić- tak po prostu było.
Najbardziej wyróżniały ją włosy oraz oczy. Dlaczego? Brązowym tęczówkom, prawie zawsze towarzyszył odpowiednio dobrany, lżejszy lub mocniejszy, make-up. Przez to w drugiej kolejności skupiały one uwagę obserwatora. Właśnie, w drugiej. Maję przede wszystkim identyfikowały włosy, ponieważ nigdy nie było pewności, jakie będą następnego dnia. Raz do wpół szyi, później zapuszczane za łopatki, następnie ścięte do ramion. Jednego dnia falowane, drugiego starannie wyprostowane. Największą zagadką był jednak ich kolor. Ile razy je farbowała trudno zliczyć, była blondynką, brunetką, a jeszcze innego razu rudowłosą! Wariacji było pełno, sęk w tym, że niezależnie od barwy, w każdych wyglądała dobrze.Bardzo interesowała się modą- duża garderoba pozwalała jej na tworzenie kreacji swobodniejszych, jak i eleganckich czy formalnych- oraz makijażem- bowiem uwielbiała malować siebie i swoje przyjaciółki. Pewnym jest to, że pomimo tak dużej różnorodności, jaką prezentowała, nigdy nie brakowało jej klasy i wdzięku.
Charakter miała również oryginalny. Na pierwszy rzut oka, nie poznawszy jej bliżej, łatwo można było odnieść wrażenie, że jest osobą oschłą, pełną pesymizmu czy po prostu znudzoną wszystkim, co ją otacza. Przez niektórych była odbierana nawet jako groźna. Jednak prawda była zgoła inna. Wystarczyło ją trochę lepiej poznać, aby dowiedzieć się, jak bardzo towarzyską jest osobą. Uwielbiała spotykać się ze znajomymi tylko po to, by godzinami z nimi rozmawiać. To, w jaki sposób opowiadała nawet najdrobniejsze wydarzenie, brzmiało jak prawdziwa historia życia. Świetnie przy tym potrafiła ironizować wiele spraw czy nadawać im bardzo komediowy charakter. Przykładem tego jest sytuacja, gdy na początku roku szkolnego w klasie maturalnej opowiadała o tym, jak w wakacje zmieniała wielokrotnie pracę. Chociaż w normalnych warunkach byłaby to bardzo długa opowieść, to dała radę przedstawić całość w kilka minut, doprowadzając przy tym niejedną osobę do śmiechu. We wszystkim o czym mówiła była bardzo bezpośrednia, “nie owijała w bawełnę”. Z tego powodu była również mistrzynią ciętej riposty. W bardzo dosadny sposób potrafiła komuś odpowiedzieć, trafiając idealnie w punkt. Wielokrotnie swoją mimiką potrafiła wyrazić więcej niż jakiekolwiek słowa. Zabójczym wzrokiem była w stanie każdego przywołać do porządku. Uśmiech jej wręcz przeciwnie, emanował ciepłem i zarażał radością. W parze z mówieniem szło również słuchanie. Można było zwierzyć jej się z niejednego problemu, licząc na jakąś trafną uwagę bądź radę. Oprócz tego była bardzo odważna- w Hiszpanii jednego dnia sama pomalowała sobie oczy na niebiesko i wyszła na miasto, nie mając na uwadze cudzego zdania, a nawet sama się z tego śmiejąc! Często zmieniając w wakacje prace znała swoje prawa i nigdy nie pozwoliła sobie wejść na głowę, biła się o swoje, a jak komuś nie pasowało, to :“Sayonara”! Wiedziała, że jeśli nie chce podjąć jakiegoś wyzwania, to nic nie było w stanie jej do tego zmusić. Jeśli natomiast zdecyduje się na zrobienie czegoś, to zrobi to najlepiej ze wszystkich.
Maja była kobietą o bardzo silnym charakterze, z zasadami i potrafiła też taką się zaprezentować. Nie sposób jednak nie wspomnieć o tym, jak bardzo była wrażliwa na cały otaczający ją świat. Była osobą o złotym sercu, co by muchy nie skrzywdziła, a przemoc ją zwyczajnie brzydziła.
Dbała bardzo o środowisko, bać się jej powinna każda osoba, która wyrzuciła papierek nie do tego kontenera. Broń Boże każdego, kto próbował przy niej śmiecić! Zwierzęta kochała tak bardzo, że część pieniędzy z osiemnastych urodzin przeznaczyła na adopcję morświna ze strony WWF oraz na chore koty. Zrobiła to zamiast kupić sobie masę ubrań i kosmetyków. Mało kto w ogóle by pomyślał o czymś takim, a co dopiero to zrobić. Idąc z nią chodnikiem zawsze zatrzymywała się, widząc zwierzę na jezdni, patrzyła i czekała, czy przejdzie ono bezpiecznie na drugą stronę.
Kiedy po raz pierwszy poszliśmy klasą z Panem Walewskim do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego na ulicy Polnej, to gdy tylko później była okazja pojawić się tam znowu, Maja była tam pierwsza. Pomóc czy zwyczajnie towarzyszyć i pobawić się z młodszymi dziećmi.Nie liczyło się dla niej, czy ktoś pójdzie tam razem z nią, ona poszłaby tam nawet sama. Można powiedzieć, że dla niej liczyło się bardziej to, co ją otacza niż ona sama.
Była prawdziwą przyjaciółką. Można było na nią liczyć w trudnych momentach, ale i sama wiedziała, kiedy ma pierwsza zareagować, w otwarty lub bardziej skryty sposób wspierała najbliższych, nie pozostawiając ich samych.
Maja Olkowska była jedną z najbardziej szczerych osób, jakie było nam dane poznać. Ludzie są różni, dlatego niemożliwe jest zastąpić kogoś kimś innym i nie chcemy jej nikim zastąpić! Pamiętamy o niej. Dbamy o te wspomnienia. Kochamy ją. Tylko tyle jesteśmy w stanie teraz zrobić. Ciężko jest podnieść się po tak dużej stracie, ale to właśnie dla niej powinniśmy iść dalej przed siebie, ona chciałaby naszego dobra jak nikt inny. W tym całym smutku powraca jedna myśl, prośba. Aby móc przeżyć te wszystkie chwile z nią, jeszcze raz.
Klasa IIID